W poniedziałek 12.10.2015, czyli pod koniec trzeciego tygodnia kalendarzowej jesieni, rano za oknami powitała mnie biała ściana śnieżnego opadu. Na za okiennym termometrze było trochę ponad zero stopni. Moje stawy od ponad tygodnia informowały
o zmianach pogody, ale tej bieli za oknem nie spodziewałam się. Poranny
spacer zapowiadał się ciekawie. Wróciłam po godzinie przemarznięta , przewiana i
przemoczona. W podobnym stanie były fotograficzne aparaty. Ale z efektu byłam zadowolona. Bardzo. Było kolorowo i pięknie, a powietrze smakowało i pachniało orzeźwiająco, jak w trakcie wiosennych roztopów.